poniedziałek, 1 sierpnia 2016

"Adwokat" - Randy Singer

Hej wszystkim :)

Dzisiaj mam dla Was recenzję książki, którą dostałam od taty na Dzień Dziecka. Z początku zniechęciła mnie informacja z tyłu książki o nagrodach, jakie otrzymała ta pozycja. Tak właśnie, zniechęciły mnie nagrody, bo były to same chrześcijańskie nagrody. Samo wydawnictwo z resztą wydaje "książki katolickie". Broń Boże nie mam nic przeciwko chrześcijaństwu, ale spodziewałam się przez to czegoś nudnego, a "Adwokat" zaskoczył mnie jak najbardziej pozytywnie!

Tytuł: Adwokat (ang. The Advocate)
Autor: Randy Singer
Tłumaczenie: Małgorzata Bortnowska
Wydawnictwo: Święty Wojciech
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 480

Akcja "Adwokata" zaczyna się kilkanaście lat przed naszą erą w Rzymie. Młody ekwita Teofil znajduje się w niebezpieczeństwie ze względu na szkolną bójkę z bliskim krewnym cesarza. Rodzice postanawiają wysłać go na nauki do szkoły retoryki na Rodos. Teofil spędza tam najlepsze lata swojego życia, opanowuje sztukę przemawiania i argumentowania oraz pozyskuje dokładną wiedzę na temat prawa rzymskiego. Postanawia zostać adwokatem. Wraca do rodzinnego Rzymu, gdzie jego dawny nauczyciel -Seneka, pomaga mu zacząć karierę, polecając młodzieńca na stanowisko asesora prefekta Judei - Poncjusza Piłata. Teofil staje się nie tylko świadkiem, ale i uczestnikiem procesu Jezusa, co odbija się na całym jego późniejszym życiu. Po powrocie głównego bohatera do stolicy Cesarstwa, śledzimy jego dalsze losy - rozwój burzliwej kariery, jego miłość do westalki Flawii oraz liczne problemy, które napotyka na swojej drodze.

Rzym początku naszej ery to miejsce niebezpieczne, każdy kolejny cesarz okazuje się okrutniejszy i bardziej szalony. Porządek polityczny cesarstwa chyli się ku upadkowi, szerzy się nieufność w stosunku do każdego, odbywają się liczne procesy oparte na bezpodstawnych oskarżeniach o zdradę. Aby przetrwać, należy uważnie stawiać kroki wśród politycznych pułapek, które czyhają na tych bardziej prominentnych obywateli dosłownie wszędzie. Teofil jednak jest idealistą, wierzy w prawdę i sprawiedliwość i tymi wartościami kieruje się w życiu.

Czytając Adwokata miałam wrażenie, jakby wszystkie informacje z gimnazjalnych i licealnych lekcji historii wracały do mnie z podwójną siłą. Przypominałam sobie fakty, ale czułam się bardziej jakbym była na miejscu i uczestniczyła w rozgrywających się wydarzeniach. Na początku książki autor przedstawia listę postaci pojawiających się w powieści, dzieli je na postaci fikcyjne i historyczne. Według mnie, autor wspaniale poradził sobie z przedstawieniem sytuacji politycznej Rzymu w początkach nowej ery, degrengoladę społeczną spowodowaną strachem o własne życie, ale również sytuację w jednej z rzymskich prowincji - Judei, proces i ukrzyżowanie Jezusa i początki chrześcijaństwa. Wszystko to Randy Singer połączył z życiem postaci fikcyjnych, takich jak tytułowy bohater - Teofil.

"Adwokat" to również po prostu powieść napisana pięknym językiem. Autor w epilogu podkreśla, że starał się "wczuć" w atmosferę starożytnego Rzymu i choć oczywiście książka napisana jest w języku angielskim a nie po łacinie, w dodatku ja czytałam jej tłumaczenie, to miałam wrażenie, że pisarzowi udało się stworzyć odpowiedni klimat.

Podsumowując - serdecznie polecam lekturę Adwokata, który jak już wspomniałam, był dla mnie naprawdę pozytywnym zaskoczeniem. Nigdy nie sądziłam, że przeczytam powieść, w której opisano między innymi proces samego Jezusa (szczególnie, że jeszcze wciąż nie zabrałam się za czytanie samej Biblii.. ups)!

Buziaki!

sobota, 30 lipca 2016

"Bezcenny" - Zygmunt Miłoszewski

Hej wszystkim!

Dzisiaj kolejna recenzja, recenzja książki nie byle jakiej! Chodzi o powieść "Bezcenny" Zygmunta Miłoszewskiego. Szał na nią był już jakiś czas temu, a ja przypadkiem złapałam ją na wyprzedaży w Empiku i tak oto zostałam wielką fanką (co tylko potwierdza moją miłość do Miłoszewskiego).


Tytuł: Bezcenny
Autor: Zygmunt Miłoszewski
Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 492

"Bezcenny" to współczesna wersja poszukiwania skarbów, brzmi intrygująco? I taka właśnie jest ta książka! Intrygująca, zapierająca dech w piersiach i pełna akcji.

Tytułowym bezcennym jest zaginiony w czasie II Wojny Światowej obraz - arcydzieło światowego malarstwa o wartości taki ogromnej, że aż niemożliwej do oszacowania. Chodzi o Portret Młodzieńca pędzla Rafaela Santi, który przed wojną był najważniejszym eksponatem polskich muzeów. Polski rząd wyznacza super tajne zadanie specjalnie utworzonemu zespołowi. Zespół ten składa się z ekspertów w swoich dziedzinach: Zofia Lorentz zawodowo zajmująca się odzyskiwaniem zaginionych dzieł sztuki dla Rzeczypospolitej, znany marszand Karol Boznański, emerytowany członek polskich służb specjalnych Anatol Gmitruk i postać najwspanialsza w moim odczuciu - słynna i skuteczna szwedzka złodziejka arcydzieł sztuki światowej Lisa Tolgfors. Mają oni do wykonania zadanie prosto zdefiniowane, aczkolwiek cholernie trudne do wykonania - odzyskać zaginiony obraz Rafaela. Wartka akcja powieści, która toczy się na terytorium kilku państw m.in. w USA i Szwecji, zawiera w sobie zarówno sprawy ściśle tajne, szpiegów, strzelaniny jak i pościgi, ale przeplatana jest również całkiem sporą dawką wiedzy o historii sztuki.

To, co najbardziej podoba mi się w książkach tego typu jest czas, jaki autor poświęcił na zdobycie wiedzy potrzebnej do zarysowania fabuły. W Bezcennym widać i z resztą sam Miłoszewski wspomina o tym w epilogu, że poświęcił dużo uwagi fachowej literaturze. W związku z tym książka jest nie tylko świetną rozrywką, ale również źródłem wiedzy o sztuce i z całą pewnością może zainspirować czytelnika do zagłębienia się w szczegóły.

A to, co najbardziej podoba mi się w powieściach Miłoszewskiego, to połączenie wartkiej akcji i niebezpiecznych sytuacji z humorem. W Bezcennym zapewne najlepszym źródłem tego humoru jest język, jakim posługuje się szwedzka złodziejka, który  polskiego uczyła się... w polskim więzieniu. Na zachętę fragment dialogu z powieści:
"Premier: Rozumiem, że koniec końców oznacza to, że Rafaela nie ma i nie istnieją szanse na jego odzyskanie?
 Lisa: Niekonieczno. Mamy jeden dobry trup.
 Premier: Słucham?
 Karol: Myślę, że pani Tolgfors miała na myśli "dobry trop".
 Premier: Jest Pani pewna?
 Lisa: Nie robię ballad ludziom, że prowadzę jakąś bajerę.
 Premier: Że co?
 Karol: Jest pewna.
 Lisa: Potrzebuję tylko powiastki na obadanie.
 Premier: Czy ona na pewno zna polski?" :D
Miłoszewski w ciekawy sposób nakreślił fabułę, ale również i samych bohaterów. Są to postacie zapadające w pamięć. Mimo, że mają bardzo odmienne charaktery i z początku wątpią w udaną współpracę - ostatecznie każdy otrzymuje zadanie do wykonania i wspólna praca już nie wydaje się takim koszmarem. W dodatku w powieści pojawiają się wątki romantyczne, ale bardzo subtelne i raczej poboczne.

Polecam Bezcennego jako lekturę lekką (mimo strzelanin i pościgów), od której nie można się oderwać, ale która równocześnie dostarcza pewnej dozy wiedzy o sztuce takim ignorantom jak ja.

Buziaki!

niedziela, 24 lipca 2016

"Jesienne werble" - Diana Gabaldon

Hej kochani!

W końcu sięgnęłam po kolejną część serii "Obca" autorstwa Diany Gabaldon. Są to książki takich rozmiarów, że można je czytać chyba tylko podczas wakacji :D W recenzji oczywiście staram się nie zamieszczać spoilerów. Tu będzie to jednak trudne, ponieważ jest to już kolejna część, więc muszę zdradzić choćby ogólnikowo, jakie są dalsze losy naszych bohaterów.

Tytuł: Jesienne werble (ang. Drums of Autumn)
Autor: Diana Gabaldon
Tłumaczenie: Barbara Gadomska, Alina Patkowska
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 999


Jesienne werble to czwarta część w sumie 8 tomowej serii "Obca" pióra Diany Gabaldon. Dla niewtajemniczonych - fabuła osadza się na podróży w czasie głównej bohaterki - Claire. Z czasów powojennych, trafia ona do osiemnastowiecznej Szkocji. Tam zostaje zmuszona do zawarcia małżeństwa i jak można się w sumie domyślić - ostatecznie zakochuje się z wzajemnością w swoim płomiennorudym wybranku. W "Obcej" odnajdziemy wszystko - miłość, wojnę, zdradę i śmierć. Jest to z całą pewnością seria napisana z rozmachem i w takim właśnie tonie utrzymane są również "Jesienne werble". W tej niesamowicie obszernej powieści spotykamy znanych nam już bohaterów. Przede wszystkim jest to Claire, jej mąż Jamie Fraser, córka Claire i Jamiego  - Brianna i jej chłopak Roger, a także całe mnóstwo przyjaciół jak i nieprzyjaciół.

Tym razem akcja toczy się głównie na terenie Stanów Zjednoczonych, albo powinnam raczej napisać - kolonii, ponieważ mowa o XVIII wieku, kiedy to jeszcze Ameryka Północna była słabo zaludnionym, na wpół dzikim obszarem. Jesienne werble to książka pełna akcji, w zasadzie zaryzykowałabym stwierdzenie, że to typowa powieść przygodowa. Mamy tu piratów, Indian i mroźną zimę w lasach Karoliny Północnej. Jest to jednak powieść przygodowa zdecydowanie dla dorosłych ze względu na kontynuowany wątek wielkiej, pięknej i gorącej miłości Claire i Jamiego, jak i rozwijający się w tej części romans Brianny i Rogera.

Claire i Jamie, zmuszeni okolicznościami, osiedlają się na dziewiczych terenach Ameryki Północnej, gdzie budują własną farmę. Korci mnie, żeby zdradzić więcej szczegółów, ale nie chcę nikomu psuć zabawy :) Skupię się może bardziej na moich odczuciach. Fraserom nie jest oczywiście dane żyć w pokoju i szczęściu zbyt długo. Autorka wciąga czytelnika w wir niesamowitych wydarzeń i przygód bohaterów. Każda karta powieści niesie ze sobą porządny ładunek emocji. Pozycji tej udało się mnie wzruszyć, wkurzyć i rozczarować, momentami miałam ochotę krzyczeć na postaci w niej występujące na zasadzie "No na co czekasz? Powiedz to! Zrób to czy tamto" :D Nie wiem, co takiego jest w stylu Diany Gabaldon, że tak wciąga, ale zdecydowanie autorka ma "to coś", co nakazuje czytelnikowi siedzieć z tą książką-cegłą do później nocy i przeżywać szalone przygody razem z bohaterami.

Osobiście, nie mogę się już doczekać kolejnej części, którą na pewno wkrótce zakupię. Serdecznie polecam lekturę całej serii "Obca"!

Buziaki!

niedziela, 17 lipca 2016

"Patrz pod: miłość" - Dawid Grosman

Hej kochani!

Dzisiaj przede mną trudne zadanie i szczerze mówiąc, pisząc to zdanie, nie wiem czy mi się uda. Z wysiłkiem, choć nie powiem, że bez żadnej przyjemności, przeczytałam powieść izraelskiego pisarza Dawida Grosmana pt. "Patrz pod: miłość". Jest to ciężka lektura, ale o tym niżej. Będzie to raczej krótka recenzja długiej książki, bo nie stać mnie na więcej. 

Tytuł: Patrz pod: miłość (ang. See under: love)
Autor: Dawid Grosman
Tłumaczenie: Magdalena Sommer
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 687


Zacznę może od tego, że z literaturą Dawida Grosmana mam raczej dobre skojarzenia. Przeczytałam inną jego powieść - "Tam, gdzie kończy się kraj" i byłam pod dużym wrażeniem. Dlatego po kolejną książkę sięgnęłam z duża dozą ciekawości i przyznam, że na początku czytanie szło mi bardzo sprawnie. Później jednak musiałam zwolnić... 

To, co sprawia, że lektura nie należy do najłatwiejszych, to z całą pewnością jej tematyka - Holokaust (tak, wiem, jestem monotematyczna). Nawet książki dotyczące tego trudnego okresu mogą być wciągające i stosunkowo łatwe w odbiorze. U Grosmana pojawia się jednak jeszcze jedna kwestia - styl. "Patrz pod: miłość" to powieść pełna rozbudowanych metafor, elementów surrealistycznych, baśniowych oraz paradoksów. Trzeba by było chyba spędzić nad jej treścią długie tygodnie, aby w pełni dotrzeć do jej sensu. Niestety mi się ta sztuka nie do końca udała, co nie znaczy, że nie doceniam kunsztu autora. 

Grosman podzielił swoją opowieść na 3 lub nawet 4 części. Pierwsza z nich opowiada historię 9 letniego chłopca - Momika, który ma to nieszczęście być dzieckiem ocalałych z Holokaustu. Zagłada kładzie się cieniem na dzieciństwie Momika. Jego rodzice są z jednej strony nadopiekuńczy, z drugiej jednak nie potrafią mu dać tak potrzebnej miłości i czułości, ponieważ ich psychika została zniszczona podczas wojny. O Polsce, kraju z którego pochodzą i w którym spotkało ich tyle zła, nie mówią inaczej jak "kraj TAM". Przez tajemnicę, którą stworzyli, chłopiec zaczyna na własną rękę poszukiwać odpowiedzi na nurtujące go pytania związane z ojczyzną rodziców i ich losami. Obserwujemy odkrywanie przez Momika strasznej prawdy, jego dziecięcą interpretację zaszłych wydarzeń oraz to, jaki wpływ ma ta zdobyta wiedza na jego osobowość. W pewnym momencie w życiu chłopca pojawia się nowa postać, dziadek Anszel, który cudem odnalazł się po wielu latach od zakończenia wojny. Jest to starszy pan, który po tragicznych przejściach wojennych, oszalał. W kółko powtarzał tę samą niezrozumiałą historię. Kolejnym celem Momika jest dowiedzieć się, o czym jest ta historia. 

Druga część powieści - najbardziej surrealistyczna - przedstawia nam historię Brunona Schulza. Narrator (dorosły już Momik) prezentuje nam swoją obsesję dziejami tego znanego pisarza, który zginął w 1942 roku w getcie w Drohobyczu z rąk nazisty. Narrator twierdzi, że Schulz wcale wtedy nie zginął, a uciekł z getta i pojechał nad morze, do Gdańska. Tu zaczyna się część powieści, którą najmniej zrozumiałam. Otóż, nasz znany prozaik rzuca się w objęcia Morza Bałtyckiego, gdzie spędza długie tygodnie pływając w ławicy łososi, rozmawiając z nimi i prowadząc rozmyślania metafizyczne. 

Trzecia i najdłuższa część książki to powrót do historii opowiadanej przez dziadka Anszela. Cofamy się do czasów II Wojny Światowej, do obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Dowiadujemy się, że historia opowiadana przez staruszka jest wynikiem specyficznego układu zawartego między nim, a komendantem obozu (nie chcę zdradzać szczegółów). W ostatniej części nierozerwalnie połączonej z częścią trzecią, autor zawarł swoistą encyklopedię z alfabetycznie ułożonymi hasłami - stąd tytuł powieści. 

Uf, chyba prawie dobrnęłam do końca. Powieść Grosmana w moim odczuciu jest niezwykle trudna do podsumowania. Jest to z całą pewnością lektura mądra, stawiająca bardzo ważne pytania, takie jak: Do czego zdolny jest człowiek, do jakiego okrucieństwa?; czy można się wyzbyć tego okrucieństwa i agresji, które w sprzyjających warunkach mogą wyjść z każdego człowieka? Grosman przedstawia nam ogrom tragedii, jaką zgotował Żydom Holokaust, który odciska piętno na tym narodzie aż do dziś. 

"Patrz pod: miłość" polecam czytelnikom odważnym i wnikliwym :)

Buziaki!

sobota, 16 lipca 2016

Książki, na których się zawiodłam

Hej kochani :)

Dzisiaj chciałabym się podzielić tytułami, które przeczytałam (ewentualnie nie dobrnęłam do końca), a które zawiodły moje oczekiwania. Z całą pewnością każdy z Was kojarzy choć kilka książek, które nawet jeśli nie są całkowicie bezwartościowe, to jednak nie spełniły pokładanych w nich nadziei. Często oczekujemy od konkretnej książki niesamowitej treści, ponieważ czytaliśmy bardzo dobre recenzje lub polecił nam ją ktoś znajomy, ewentualnie sam opis fabuły wydawał się ciekawy. Ale jak wiadomo - każdy ma inny gust i podoba mu się co innego, dlatego nie ma gwarancji, że książka polecona spodoba się każdemu :)

A oto moja lista 5 książek, które zawiodły moje oczekiwania:

1. "Ruth" - Elizabeth Gaskell


Co tu dużo mówić, książka porażka. Lubię pozycje z fabułą osadzoną w przeszłości, zawsze pociągały mnie piękne suknie dam z dawnych czasów, dorożki, bale... Ale jednak książka musi też sobą coś przedstawiać. "Ruth" natomiast to chyba pozycja przeznaczona dla nastolatek, może powinnam była sięgnąć po nią dobrych parę lat temu. Jest napisana w sposób dziecinny i naiwny, niestety nie dobrnęłam do zakończenia tej wspaniałej powieści, a co więcej - nie jestem w stanie konkretnie powiedzieć, o czym to dzieło w ogóle opowiadało.



2. "Księgi Jakubowe" - Olga Tokarczuk


Naprawdę bardzo mi przykro, że ta książka znajduje się na tej liście i mam nadzieję, że nikt mnie za to nie zamorduje. Niestety po przeczytaniu blisko 100 stron, poddałam się. Może sięgnęłam po nią w nieodpowiednim momencie, może potrzebuje ona większego skupienia, sama nie wiem. Ja czułam się zagubiona, treść w ogóle mnie nie wciągnęła. Miałam wrażenie, że czytam dziwnie skonstruowaną encyklopedię, a nie powieść, którą chyba (?) "Księgi Jakubowe" mają być. Z całą pewnością nie skreślam tej pozycji na zawsze, bardzo bym chciała kiedyś do niej wrócić i przekonać się, że jednak te dobrych kilka lat, które zajęło autorce pisanie tej książki, o czymś świadczy.

3.  "Magia sprzątania" - Marie Kondo


Nie wiem, jak coś takiego w ogóle zdobyło tak ogromną popularność. Porady autorki dotyczące sprzątania i utrzymywania porządku w naszym życiu ograniczają się do wyrzucenia prawie wszystkich przedmiotów, które posiadamy, nie wyłączając pamiątek z dzieciństwa czy wszelakich dyplomów. Moim skromnym zdaniem pani Marie Kondo ma chorobę psychiczną (słyszy myśli skarpetek!). Jestem bałaganiarą, przyznaję się bez bicia, więc miałam cichą nadzieję, że "Magia sprzątania" wskaże mi kilka rzeczy, które robię źle, da jakąś motywację do życia bardziej uporządkowanego, ale nie dość, że moje życie nie zostało cudownie odmienione, to jeszcze niepotrzebnie denerwowałam się głupotami wypisanymi w tym wątpliwym dziele poradniczym.

4. "Sto dni po ślubie" - Emily Giffin


Kolejna książka, która wydawała mi się po prostu strasznie naiwna. Jasne, że jest to łatwa i przyjemna lektura, ale nie wniosła niczego do mojego życia. Historia w niej opisana przypomina pierwszą lepszą komedię romantyczną.








5. "Wichrowe wzgórza" - Emily Jane Bronte


Proszę państwa, oto klasyk. Klasyk, który zupełnie mnie nie urzekł. Chciałabym zrzucić winę na fakt, że czytałam tę książkę w oryginale, co było swoją drogą nie lada wyzwaniem. Jednak to głównie sama fabuła nie przypadła mi do gustu. Nie rozumiałam zachowań bohaterów, ich motywacji, cały pomysł na powieść wydawał mi się mocno naciągany. Może wynika to po prostu z tego, że "Wichrowe wzgórza" liczą już sobie całkiem sporo lat i to, co mi wydaje się dziwne i nieprawdziwe, kiedyś było całkiem możliwe?





Piszcie śmiało, jeśli się ze mną nie zgadzacie. A może macie jakichś swoich kandydatów do listy książek, które nie spełniają oczekiwań? Dajcie znać!

Buziaki!

środa, 13 lipca 2016

Wakacyjne (!) plany czytelnicze

Hejka kochani,

daaaaawno mnie tu nie było, ale też niestety dawno niczego nie przeczytałam. Sesja na dwóch kierunkach wyłączyła mnie z życia na dwa miesiące. Teraz jestem już po sesji, po wyjeździe wakacyjnym i w końcu mam czas na słodkie lenistwo z herbatką (lub jeśli pogoda na herbatkę zbyt gorąca - z czymś zimniejszym) i książką. W związku z tym stworzyłam sobie z książek, które posiadam, listę tych, które chciałabym przeczytać przez najbliższe (niecałe) 3 miesiące. Ciągle korci mnie, żeby dokupić sobie kilka książek, ale jak już sama się przekonałam, mam co najmniej 10 pozycji, które leżą i się kurzą, bo jeszcze nie miałam czasu po nie sięgnąć. 

Moja wakacyjna lista książek do przeczytania przedstawia się następująco:

1. "Patrz pod: miłość" - Dawid Grosman
Tę pozycję zaczęłam już czytać podczas wyjazdu, niestety okazała się zbyt "ciężka" jak na wakacyjny odpoczynek. Nie czuję się jednak zniechęcona, ponieważ czytałam już jedną książkę tego autora i zakochałam się w niej, dlatego z całą pewnością wrócę do "Patrz pod: miłość" w przeciągu kilku najbliższych dni.

2. "Rosyjski romans" - Meir Shalev
Kolejna książką, której czytanie porzuciłam w okresie sesyjnym, choć przeczytałam już więcej niż połowę. Nie mogę powiedzieć, że mi się ona nie podoba, ale na pewno nie wciągnęła mnie tak jak potrafią to zrobić niektóre dzieła. :)

3. "Jesienne werble" - Diana Gabaldon
Czwarta już część uwielbianej przeze mnie serii "Obca". Kocham i tyle, nie mogę się doczekać rozpoczęcia tej lektury!

4. "Adwokat" - Randy Singer
Tę książkę dostałam od taty na Dzień Dziecka, opis z tyłu brzmi bardzo obiecująco! I tak jak lubię - książka jest słusznych rozmiarów :D

5. "Bezcenny" - Zygmunt Miłoszewski
Do tej pory przeczytałam dwie części trylogii Miłoszewskiego o prokuratorze Szackim, które uwielbiam! Trzeciej jeszcze nie dorwałam, za to nie mogłam się powstrzymać od kupna "Bezcennego", którego znalazłam na promocji :)

6. "Pantałyk" - Marian Pilot
A to mój prezent urodzinowy od koleżanki, szczerze mówiąc nie mam pojęcia kim jest ten autor (i chyba powinnam się wstydzić, bo jest to m.in. laureat Nagrody "Nike"). Książeczka jest nieduża, z chęcią ją przeczytam :)

7. "Shantaram" - Gregory David Roberts
Książka, na którą jest totalny szał - mam nadzieję, że słusznie. Mało jest pozycji, które mają tak dobrą opinię na "Lubimy czytać". Również nie mogę się doczekać sięgnięcia po tę lekturę. 

8. "Blackout" - Marc Elsberg
Od dawna chciałam przeczytać tę książkę i akurat niedawno kupił ją sobie mój tata, cóż za przyjemny zbieg okoliczności :D

9. "Siódmy milion. Izrael - piętno Zagłady" - Tom Segev
To już lektura znacznie "cięższa", chcę ją przeczytać między innymi ze względu na moje studia hebraistyczne. Mam ją już na półce od bardzo dawna i wiem, że jest bardzo ciekawa, tylko ciągle brak mi czasu na porządne skupienie się na jej treści. 

10. "Czarna ziemia. Holokaust jako ostrzeżenie" - Timothy Snyder
Jeszcze jedna pozycja, na której przeczytaniu zależy mi w związku z moimi zainteresowaniami i tematyką studiów. 


I to już koniec wakacyjnej listy książek, trzymajcie kciuki, żeby udało mi się wszystkie te książki przeczytać! Dajcie znać, jakie wy macie plany na czytelnicze wakacje i czy znacie jakieś pozycje z mojej listy :))

Buziaki!










niedziela, 21 lutego 2016

"Córka Mendla. Wspomnienia" - Gusta i Martin Lemelman

Cześć!
Dzisiaj mam dla Was nietypową recenzję - pierwszy raz w życiu przeczytałam komiks (no dobra, może poza kilkoma Kaczorami Donaldami z dzieciństwa). Jest to historia na jeden wieczór, ale zdecydowanie nie jest lekturą lekką.

Tytuł: Córka Mendla. Wspomnienia. (ang. Mendel's daughter. A memoir.)
Autor: scenariusz: Gusta i Martin Lemelman; rysunki: Martin Lemelman
Tłumaczenie: Wojciech Szot
Wydawnictwo: Wydawnictwo Komiksowe
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 233

Tak naprawdę od dawna chciałam przeczytać komiks lub pozycję z gatunku "powieść graficzna", lubię urozmaicać swoje czytanie :) Jednak nie byłabym sobą, nie sięgając w pierwszej kolejności po tematykę żydowską czy w szczególności tematykę Holokaustu. Może się wydawać dziwne, że historia ocalenia z Zagłady opowiedziana została w formie rysunków, ale nie wydaje mi się, żeby był to zabieg nieodpowiedni. Autor - Martin Lemelman, nagrał w 1989 roku wspomnienia swojej mamy (Gusty), była to historia, którą również i on słyszał po raz pierwszy w życiu. Dopiero kilka lat później, po śmierci Gusty, postanowił uwiecznić wspomnienia na papierze. Z zawodu jest rysownikiem, dlatego naturalne wydawało się dla niego sięgnięcie po taką formę przekazu.

sobota, 20 lutego 2016

Lutowe nowości w mojej biblioteczce

Cześć książkoholicy :)

Jakoś opornie mi idzie czytanie ostatnio. Zaczęłam "Księgi Jakubowe" Olgi Tokarczuk, ale zupełnie mnie ta książka nie "wciąga". Przeczytałam jakieś 100 stron i wciąż nie wiem, o czym to w ogóle jest, mnóstwo postaci, ale tak naprawdę nic się nie dzieje... Mimo wszystko będę brnęła dalej, może będzie lepiej! Naprawdę mam taką nadzieję, bo spodziewałam się, że będzie to wspaniała lektura. Tymczasem przybyło mi trochę książek do biblioteczki. Luty się jeszcze nie skończył, ale zdecydowanie zabraniam sobie kupowania więcej pozycji, tak więc pokrótce przedstawię Wam moje najnowsze zdobycze :)




1. "Szklany Miecz" - Victoria Aveyard
Chyba każdy, kto czytał "Czerwoną Królową" z niecierpliwością czekał na drugą część! Już się nie mogę doczekać tej lektury, ale najpierw - skończę to, co aktualnie czytam (a może nie?!...).











2. "Rosyjski romans" - Meir Shalev
Po przeczytaniu dwóch innych powieści Shaleva ("Chłopiec i gołąb" oraz "Moja babcia z Rosji i jej odkurzacz z Ameryki") uparcie szukałam kolejnej książki tego autora, ale nigdzie nie była dostępna. W końcu udało mi się ją upolować, mam nadzieję, że się nie zawiodę!










3. "Short stories/opowiadania" - Edgar Allan Poe
Słyszałam tyle dobrego o twórczości pana Poe, że w końcu muszę sama się przekonać o jego kunszcie :)










4. "Córka Mendla - wspomnienia" - Gusta i Martin Lemelman
Uwaga - sensacja! To mój pierwszy komiks, ale oczywiście nie byłabym sobą, gdyby nie byłaby to historia dotycząca Żydów... Kiedyś komiksy kojarzyły mi się tylko z Kaczorem Donaldem i superbohaterami, dopiero ostatnio odkryłam ile możliwości daje ta kategoria, na pewno będę zgłębiać temat :)







5. "Spisane własną krwią" - Diana Gabaldon
A to prezent urodzinowy od mojego chłopaka. Posiadam 4 pierwsze części sagi, choć przeczytałam na razie tylko 3 z nich. A mój chłopak kupił mi ostatnią, żebym się nie odrywała od tego, co aktualnie czytam :P Ale powieść jest piękna i nie mogę się doczekać odkrycia zakończenia całej historii, którą nawiasem mówiąc uwielbiam.








6. "Qmam kasze" - Maia Sobczak
A to już trochę z innej beczki, kolejny prezent urodzinowy, tym razem od przyjaciółki. Trafiła idealnie! Będę gotować jak szalona! (W życiu bym nie pomyślała, że można robić desery z kasz...)





Znacie którąś z tych książek, czytaliście, polecacie? Dzielcie się przemyśleniami w komentarzach :)

Buziaki!

poniedziałek, 15 lutego 2016

Inspirujące książki z dzieciństwa

Hej kochani!
Od rana jestem starsza o rok. 22 lata, 3. rok studiów.. robi się poważnie, ale w dzisiejszym poście chciałabym się trochę cofnąć w czasie. Podzielę się z Wami książkami, które pokochałam w dzieciństwie lub jako nastolatka, książkami, które jakoś na mnie wpłynęły lub po prostu zapadły mi w pamięć. Przeniesiemy się trochę we wspomnienia, ale tylko takie przyjemne :) Kolejność ksiażek jest całkiem przypadkowa, nie odważyłabym się tych perełek hierarchizować :D


1. Muminki - Tove Jansson

No kto zaprzeczy, że Muminki to pozycja kultowa? Mi kojarzą się z wieczorami, kiedy siadałam z młodszym bratem w łóżku, a mama brała jedną z tych mini książeczek i nam czytała. Mam 7 z 9 wydanych przez Tove Jansson historii, są to wydania już dość sfatygowane, którymi cieszyły się przede mną moja mama i jej siostra. Muminki to urocze stworzonka, a Buki nigdy się nie bałam, bo mama zawsze powtarzała: "Biedna ta Buka, taka samotna"!
Z Muminkami kojarzy mi się jeszcze moja pierwsza wyprawa do kina, jeszcze w przedszkolu na film animowany "Kometa w Dolinie Muminków". Nie pamiętam z niego nic, poza wielkimi emocjami związanymi z wyjściem do kina - w dodatku mama zafundowała nam tym samym wagary w przedszkolu!

niedziela, 14 lutego 2016

"Jaśnie Pan" - Jaume Cabré

Hejka :)
Czuję się, jakby już nadchodziła wiosna, aura za oknem wyraźnie na to wskazuje, ale cóż.. mamy dopiero połowę lutego! Jeśli już jesteśmy przy połowie lutego, to jutro mam urodziny! :3 Zawsze żałowałam, że nie urodziłam się dzień wcześniej, w Walentynki, ale mama twierdzi, że się uparłam i nie chciałam wyjść :D Najwyraźniej miałam jakiś powód! A dzisiaj w nastroju walentynkowym prezentuję Wam recenzję powieści raczej... mało walentynkowej. Zapraszam do lektury :)


Tytuł: Jaśnie Pan (kat. Senyoria)
Autor: Jaume Cabré
Tłumaczenie: Anna Sawicka
Wydawnictwo: Wydawnictwo Marginesy
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 441

Już dość dawno temu z polecenia kolegi sięgnęłam po "Wyznaję". Moja pierwsza styczność z twórczością Jaume Cabré była strzałem w dziesiątkę. "Wyznaję" to powieść skomplikowana i na pewno nie lekka, przyznaję, że czasem gubiłam się w jej treści, ale wciąż uważam, że jest genialna. Zachęcona tym pozytywnym doświadczeniem postanowiłam przeczytać "Jaśnie Pana". Już po przeczytaniu krótkiego opisu książki wiedziałam, że jest to opowieść zupełnie innego gatunku - coś, co można by nazwać historycznym kryminałem.

poniedziałek, 8 lutego 2016

"Samotne miłości" - Eshkol Nevo [spotkanie z autorem]

Cześć kochani!
Znacie to błogie uczucie, kiedy wreszcie macie czas na nierobienie niczego innego poza czytaniem, piciem herbatki, czytaniem i ewentualnie.. czytaniem? To właśnie to uczucie towarzyszy mi od czwartku :3 W końcu mogę zatopić się po uszy w książkach, które NIE SĄ podręcznikami ani kodeksami.
A teraz: do rzeczy. Książka, której recenzję zamieszczam w tym poście, ma dla mnie szczególne znaczenie. W minioną środę byłam na spotkaniu z jej autorem. Mowa o "Samotnych miłościach" Eshkola Nevo, czyli izraelskiego pisarza. W Polsce do tej pory ukazały się dwie jego powieści -"Neuland" oraz "Do następnych igrzysk". Obie czytałam i lubię, dlatego z wielką chęcią udałam się na spotkanie z panem Nevo dotyczące premiery jego powieści w Polsce ( nie ukrywam, że również po to, aby posłuchać choć trochę hebrajskiego "w oryginale" - i nie zawiodłam się!) Spotkanie było naprawdę udane, autor ciekawie i z poczuciem humoru opowiadał o procesie powstawania książki i nie tylko, na miejscu można było kupić przedpremierowe egzemplarze powieści (jedynie dziennikarz był niepotrzebnie spięty). A ja zaliczam ten dzień jako swój osobisty lingwistyczny sukces, jako że podeszłam do Eshkola Nevo po autograf i zamieniłam z nim parę słów po hebrajsku, oczywiście omal nie spalając się ze wstydu. Tak więc chyba rozumiecie, czytanie książki z dedykacją od autora, w dodatku po hebrajsku, jest podwójnie ekscytujące. Tymczasem, po przydługim wstępie, zapraszam do zapoznania się z recenzją.

piątek, 5 lutego 2016

"Kompleks Portnoya" - Philip Roth

Hej kochani!

Długo mnie tu nie było, winna jest sesja. Na szczęście już mam ferie, pierwsza podwójna sesja za mną. Mogłabym się już całkowicie zrelaksować, gdyby nie to, że co 5 minut odświeżam USOS-a w nadziei na pojawienie się ocen z egzaminów. To chyba większy stres niż sam egzamin... Przez naukę, oczywiście zaniedbałam czytanie dla przyjemności, w styczniu przeczytałam całe ... 2 książki, tragedia! Wczoraj skończyłam również czytać "Kompleks Portnoya", o którym mowa będzie w dzisiejszym poście. Tak więc - zapraszam serdecznie do czytania :)

Tytuł: Kompleks Portnoya (ang. Portnoy's Complaint)
Autor: Philip Roth
Tłumaczenie: Anna Kołyszko
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 314

Staram się czytać więcej klasyki, a "Kompleks Portnoya" możemy właśnie zaliczyć do współczesnej klasyki amerykańskiej. Jest to książka, która po swojej premierze w roku 1969 wywołała sporo kontrowersji, w niektórych krajach została wręcz zakazana. Zaczęłam ją czytać podczas sesji, więc szło mi niesamowicie wolno. Robiłam długie przerwy, czytałam w małych fragmentach, może dlatego książka wydała mi się chaotyczna? Tuż po przeczytaniu tej pozycji postanowiłam, że chyba nie czuję się na siłach pisać jej recenzji, ale ostatecznie nie mogłam się powstrzymać, aby nie naskrobać parę słów.

piątek, 15 stycznia 2016

"Czerwona Królowa"/"The Red Queen" - Victoria Aveyard

[Scroll down for English]

Cześć, wariaty książkowe :)

Mimo nawału nauki, znajduję troszkę czasu na czytanie - inaczej bym oszalała. Tak więc czytam w autobusie, przed zaśnięciem, między zajęciami... W taki oto sposób udało mi się w błyskawicznym tempie pochłonąć "Czerwoną Królową". A jaka jest moja opinia o tej książce? Recenzję znajdziecie poniżej, zapraszam do czytania :)

Tytuł: Czerwona Królowa (ang. The Red Queen)
Autor: Victoria Aveyard
Tłumaczenie: Adriana Sokołowska - Ostapko
Wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 478

"Czerwona Królowa" to jedna z tych książek, które widzisz wszędzie. Prawie każdy bloger, vloger czy instagramowicz o niej wspomniał, raz, dwa lub ewentualnie sto razy. Zachęcona okrzykami zachwytu większości z czytelników w końcu zdecydowałam, że sama muszę się przekonać, czy jest o co robić tyle hałasu.

Victoria Aveyard przenosi nas daleko w przyszłość, do roku 319 nowej ery.
"W szkole uczyliśmy się o świecie, który istniał przed naszym światem, o aniołach i bogach mieszkających w niebie i sprawujących na ziemi mądre rządy łagodną ręką.
Niektórzy twierdzą, że to zwykłe bajania, ale ja im nie wierzę.
Bogowie nadal nami rządzą. Przybyli z gwiazd. I nie są już łagodni."

niedziela, 10 stycznia 2016

"Noc ślepowrona"/"Night Heron" - Adam Brookes

[Scroll down English]

Cześć!
Długo mi to zajęło (nauka pochłania mój czas), ale w końcu skończyłam czytać pierwszą książkę roku 2016. Dlatego, w ten niedzielny wieczór zapraszam Was do przeczytania jej recenzji :)

Tytuł: Noc ślepowrona (ang. Night Heron)
Autor: Adam Brookes
Tłumaczenie: Paweł Laskowicz
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 477

"Noc ślepowrona" upolowałam na promocji, nie miałam w planach czytania tej książki, z resztą w ogóle nieczęsto sięgam po powieści szpiegowskie. Zaciekawiła mnie informacja w notce o autorze mówiąca o tym, że powieść została zainspirowana prawdziwym wątkiem z życia autora. Ciekawe na ile jest to inspiracja, a na ile faktycznie historia oparta na faktach?

Akcja toczy się głównie w Chinach - w Pekinie. Miasto przedstawione jest jako ponury moloch, w którym na każdym rogu czeka Cię inwigilacja. Wszędzie kamery, podsłuch, nikomu nie możesz zaufać.

piątek, 8 stycznia 2016

10 sposobów na efektywną naukę!

Cześć!

Jako, że zbliża się sesja, nie mam niestety czasu na czytanie dla przyjemności. Postaram się niedługo skończyć "Ślepowrona", tak aby w ciągu kilku dni pojawiła się recenzja :) Natomiast póki co, przygotowałam dla Was wskazówki jak się efektywnie uczyć. Mam nadzieję, że przydadzą się na przykład studentom w tym gorącym okresie albo przygotowującym się do matury licealistom. Są to oczywiście głównie rady oparte na moich odczuciach i doświadczeniach, każdy może mieć swoje sposoby na naukę.

Jak się uczyć? 

wtorek, 5 stycznia 2016

Kto czyta obcojęzyczne książki- ręka do góry!/ Who reads foreign-language books- raise your hand!

[Scroll down for English]

Cześć!
Zastanawiałam się, ile spośród zapalonych książkoholików sięga czasem po oryginały lub w ogóle książki wydane w innym języku niż nasz rodzimy. Ja do tej pory przeczytałam kilka książek po angielsku. Te bardziej współczesne czyta się bez większych problemów, jednak przy "Wichrowych Wzgórzach" przyznam, że miałam momenty zwątpienia. Angielski sprzed ponad 150 lat to jednak trochę inna para kaloszy niż to, czego uczymy się dziś. Mimo wszystko dałam radę i choć wiele słów pozostało dla mnie zagadką, to sens historii zrozumiałam. Jeśli chodzi o niemiecki to udało mi się przebrnąć przez jedną książkę, wybrałam jednego z ulubionych autorów - Kena Folletta, żeby było mi łatwiej. Potem muszę przyznąc porwałam się z motyka na słońce próbując przeczytać Remarque'a w oryginale, rozumiałam trzy po trzy... Nie piszę tego, żeby się pochwalić, a więc co próbuję przekazać?

Warto czytać książki w językach obcych, szczególnie w oryginale.

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Wyzwania czytelnicze na rok 2016/Reading challenges for 2016

Hej wszystkim!
W końcu po przekopaniu Internetu w poszukiwaniu najciekawszych wyzwań czytelniczych zdecydowałam się zrealizować dwa z nich. W zeszłym roku podjęłam się jednego - z sukcesem! Dlatego w tym podnoszę poprzeczkę.

Hi everyone!
After searching the whole Internet for the most interesting reading challenges I finally decided to choose 2 of them. Last year I challenged myself with only one and I was successful! That's why this year I set myself a higher target.

niedziela, 3 stycznia 2016

"Dziennik"/"The diary of a young girl" - Anne Frank

[Scroll down for English]

Hej!
Dzisiaj mam dla Was recenzję książki, która osiągnęła już chyba status klasyki, a na pewno książki- symbolu. Mowa o "Dzienniku" Anne Frank.

O książce i samej Anne słyszałam wiele razy, ale chęć przeczytania pojawiła się u mnie chyba dopiero po lekturze "Gwiazd naszych wina" Johna Greena. U Greena opisana jest wycieczka dwóch głównych bohaterów do domu (dzisiaj - muzeum), w którym ukrywała się rodzina Frank wraz z czworgiem innych osób.

sobota, 2 stycznia 2016

Czas podsumowań i nowych wyzwań/Time to sum up things and accept new challenges

[Scroll down for English]

Cześć w nowym roku!

Ostatnio pisałam prawie rok temu, jak zwykle mój zapał blogowy szybko minął. Ale wiadomo - nowy rok, nowa ja! Tak serio, nie wierzę w takie hasła, ale może warto spróbować. Wracając jeszcze do wciąż nie tak odległego roku 2015 - był to dobry rok. Pełen nauki i pracy, w którym nie zabrakło również rozrywki w postaci wakacyjnych wyjazdów czy innych atrakcji. Najważniejszym pewnie wydarzeniem dla mnie było rozpoczęcie drugiego kierunku studiów. Dzięki temu mam jeszcze więcej na głowie, ale nie narzekam, no dobra... staram się nie narzekać, ale czasem się człowiekowi wypsnie. Czy mam postanowienia noworoczne? Raczej dość niedookreślone, czyli wg znawców tematu - sukcesu raczej nie osiągnę. Mogę jednak próbować. Jednym z takich założeń związanych z tematyką bloga jest czytanie więcej klasyki. W zeszłym roku ledwie liznęłam książki tego rodzaju, a już od dawna planuję zdobyć większe rozeznanie w klasycznej literaturze. Poza tym, oczywiście byłoby dobrze nie poprzestać na trzech postach na rok. Myślę również o założeniu blogowego instagrama, tak żeby oddzielić prywatne konto od pisania bloga. Mam też trochę bardziej prywatnych postanowień, ale na pewno nie będę ich spisywać, czułabym tylko presję ich realizowania. Mając je jedynie w głowie, postaram się tak pokierować swoim życiem w tym nowym roku, aby choć częściowo założenia stały się faktami. Tego też Wam życzę, nie spinajcie się, nie warto :)

Buziaki!


Welcome in new year!

Recently I posted almost a year ago - transient ardour as always. But you know, new year - new me! In fact, I don't believe in such mottos, but maybe it's worth a try. Coming back to the old 2015 - it was a good year. Filled with studies and work, but also a lot of fun like travelling and other attractions. Probably the most important thing for me was starting second faculty at the University. Thanks to that I have even more responsibilities, but I don't complain, ok... I try not to, but sometimes can't help, all right? Do I have New Year Resolutions? Rather unspecified, so according to some smart people - I'll probably fail. But I can still give it a try. First resolution associated with the blog's subject matter would be reading more classics. Last year I barely picked up a smattering of it and I'd really like to have more knowledge about classical literature. Moreover, it would be probably good to write more than 3 posts a year. I am also thinking on starting an instagram account for this blog, to make it separate from my private life. I also have a bunch of more private resolutions, but I'm not going to write them down - I would only feel pressure to make them happen. Keeping them in mind, I'll try to lead my life in such a way that my dreams will become reality. I also wish the same for you, don't put yourself under too much stress, it't not worth it :)

Kisses!